Spotkałem się z nielicznymi opiniami, że blog mój jest ciekawy, ale obleśny. Miła to opinia, piszę dalej, tym razem o Indiach, gdzie byłem w tamtym roku i gdzie czułem się jakby ktoś walnął mnie obuchem w łeb.
Indie to największy demokratyczny kraj świata, ale demokrację maja specjalną . Niemal przez cały czas od odzyskania niepodległości rządzi Partia Kongresowa, wielki przyjaciel Związku Radzieckiego. W związku z tym w programach szkolnych ani słowa o gułagach. W 1977 roku wybory wygrała opozycyjna partia prawicowa Janata. Premierem Indii został 81 letni wówczas Morarii Desai. Przeciętna życia mężczyzny w Indiach w tamtych latach to około 50 lat , więc krytykowano, że na premiera za stary. Tymczasem Desai dożył do 100 lat w znakomitej formie psycho-fizycznej. Każdy dzień nasz polityk zaczynał od medytacji i modlitw po czym wypijał szklankę własnego moczu. Ministerstwo zdrowia Indii wpisało urynologię do dobrych praktyk leczniczych a premier zmuszał swoich ministrów do obalania wiadomych drinków przed posiedzeniami rzadu. Spotkania z dyplomatami z zachodu nigdy nie trwały długo, bo coś im śmierdziało.
Zbliżają się wybory parlamentarne w naszej ojczyźnie. Czy możliwe jest by nasz przyszły premier zaczynał dzień od modlitwy po czym duszkiem wypijał szklankę własnego moczu? Myślę, że tylko modlitwa jest możliwa.