Translate

środa, 9 lutego 2011

Narcyzowa dolina

Jest takie jedyne   miejsce na świecie, cud natury w pobliżu miejscowości Chust.  Podmokł łąki zamieniają się tam w połowie maja w morze narcyzów. Na powierzchni 50 hektarów kwitną i tak pachną intensywnie, że można oszaleć. Zapach ma lekkie własności odurzające i łatwo tam wpaść w stan niczym nie uzasadninej euforii. Jeszcze niedawno łąki użytkowane było rolniczo, chłopi kosili trawę z narcyzami  i aromatycznym sianem karmili krowy i owce. Bydełko chodziło nabuzowane, bo liscie też odurzają. Teraz jest to rezerwat przyrody, łąki nie są już koszone, bydło ponure. Okazuje się, że ścisła ochrona nie wpływa najlepiej na narcyze, zaczyna nadmiernie się rozrastać żółty jaskier.
Chust leży w Zakarpaciu na Ukrainie. http://khust.org/ Zakarpacie to ojczyzna Rusinów, przed  II wojną była to Czechosłowacja, potem Stalin inaczej narysował kreskę. Są tam jeszcze takie wsie wysoko w górach, gdzie Hucułowie żyją jak w dziewiętnastym wieku. No ale tam samochodem nie dojedziesz. Ukraińcy lekceważąco mówią, że Hucuł to  też Ukrainiec, tylko dziki. Sporo też jest wsi z mniejszością węgierską, która tam jest większością. Poprzez wieloletnią izolację zakonserwowały się zwyczaje i stara gwara węgierska, etnografowie z Węgier mało co nie oszleli ze szczęścia, gdy upadł Sowiecki Sojuz.

 W pobliżu Chustu z gór tryskają liczne mineralne wody lecznicze. W uzdrowisku Szajan wyleczą Ci wodami wszystkie choroby od schizofrenii do kiły. Byłem tam, ale nic sobie nie leczyłem bom jak rydz zdrowy. Do Szajanu trzeba się przeprawić przez rzekę Cisę długim betonowym mostem bardzo wąskim, na jeden samochód, świateł regulacyjnych nie ma. To strefa przygraniczna, trzeba mieć przepustką, bo budiet sztraf.
Byłem tam z przyjaciółmi na plenerze malarskim. W drodze powrotnej na granicy Ukraińcy wzięli nasz samochód do kontroli celnej, zamknęli drzwi w blaszanym garażu, by nikt z zewnątrz nie widział i zaczęli rozkręcać śrubokrętami szykowną limuzynę przyjaciela. Szukali narkotyków, karabinów, dzieł sztuki. A my naiwni sadziliśmy, że mamy dzieła sztuki- obrazy przyjaciela które namalował na plenerze. Ukrainiec ocenił, że to nie dzieło sztuki. Podobnie z moją rzeźbą ze śmieci, tez do niczego.
Na zdjęciu: Ta namiętna blondyneczka spojrzała na mnie z wielką pożądliwością. Ratowałem się , jak zwykle, gdy kobiety chcą ode mnie konkretów, ucieczką.