Translate

sobota, 19 lutego 2011

www.marskosc-watroby.com.pl

Kiedyś musiał nastąpić ten smutny dzień, skończyły mi się zapasy  wina z Tokaju i przyjaciele przestali mnie odwiedzać.
 Tokaj słynie z win słodkich produkowanych prastarą metodą dosładzania wytrawnego wina słodkimi zapleśniałymi winogronami.(to w skrócie-szczegóły http://pl.wikipedia.org/wiki/Tokaj_Asz%C3%BA)  Im bardziej słodkie, tym droższe i nie dające się pić. Król win i wino królów- tak mówiło i mówi o tym winie, nie mam widać gustu królewskiego i tego ulepku nie mogę wchłaniać. Ale wytrawne wina mają doskonałe. Stolica regionu, miasteczko Tokaj na Węgrzech bardzo skomercjalizowało się i drogo sprzedają naiwnym turystom siki madziarskie do wina podobne tylko kolorem.

Trzeba się udać w inne miejsca.  Sławna 400-letnia firma „Oremus” ma wykute w skałach 50 kilometrów piwnic zapełnionych zapleśniałymi beczkami z winem. Wiecie internauci co znaczy słowo Oremus? Bo słownik internetowy podkreśla mi na czerwono. Najstarsze butelki  mają z 1913 roku, degustacja w piwnicach bardzo udana, nic nie wyplułem, wino można kupić też w Polsce ale dwa razy drożej.
Gdy upadły austro-węgry,  część okręgu tokajskiego znalazła się w Czechosłowacji, teraz na Słowacji. Węgierskie miasteczko  Satoraljaujhely zostało podzielone granicą tak, że linia kolejowa i malutka część miasta znalazła się w Słowacji.  Jest to teraz wieś,  ale nazywa się Slovenskie Nowe Mesto.  Nie ma już granic i frakcja  węgierskich sinych nosów, piechotą idzie przez tory kolejowe na słowacką stronę i tam zakupuje doskonały tokaj rozlewny po atrakcyjnej cenie około 1 euro za litr. Habitus polskiego sinego nosa niby podobny jak węgierskiego, ale nasz truje się słodkim winem alpaga  a Madziar wiadomo, zdrowy, szczęśliwy i żyje krótko. No ale nasi chłopi w piwnicach i kopcach trzymają ziemniaki a tam każdy ma jamę z ziemi gdzie magazynuje w beczkach wino.

Znajomy Słowak, pan B. to prawdziwy artysta. Sprzedał nam wytrawnego tokaju w ilościach hurtowych i zaprosił na degustacje do jednej ze swoich piwnic, gdzie nie był 2 lata. Mówi, że ma tam archiwum wina z 30 lat życia.
Kto nie zna pana B. może zakupić rozlewne  wino w kombinacie państwowym, fabryka mieści się za stacją kolejową.  Ze ściany wystają krany i można sobie nalać do termosu np. Lipowiny. Cena ok. 1.2 euro za litr. Po drugiej strony ściany stalowe cysterny z winem
Warto zajrzeć do http://www.ostrozovic.sk/ w Wielkiej Trnie.   Właściciel wiedział o co  chodzi i wciągu 20 lat po upadku komunizmu zbudował od podstaw małe imperium winiarskie.  Kilometrów piwnic też ma dużo. Próbował dostać się na polski rynek, ale przekonał się, że to kraj snobów, wolą  francuski kwas. Przed wyjazdem po tokaj koniecznie warto też zajrzeć na stronę www.marskosc-watroby.com.pl
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Magurskim Parku Narodowym.  Na pustych terenach po wysiedlonych Łemkach w ramach akcji „Wisła” ukrywa się tajemnicza sekta religijna Czcicieli Sikorek. Spotkany przedstawiciel tej sekty, udający artystę-ceramika jest ludożercą, żywi się zabłąkanymi turystami, a ich nieobgryzione resztki wystawiają na pożarcie sikorkom.  Wdać tu wpływy najstarszej religii świata praktykowanej nieprzerwanie do dzisiaj, zaratusztrianizmu - religii Parsów którzy nadal ciała zmarłych wynoszą na Wieże Milczenia, na pożarcie sępom. Na zdjęciu powyżej: ołtarz polowy dla sikorek.
Posta mogą komentować Węgrzy po węgiersku, Słowacy po słowacku a pozostali muszą należeć do gminnego koła AA.